Archiwum 12 grudnia 2005


gru 12 2005 Templariusz Cienia...
Komentarze: 8
Postać ta, pełna zawiści i determinacji, okryta cieniem była. W tę bezchmurną księżycową noc, gdy gwiazdy świecą jaśniej niż zwykle, przystanęła na skraju zniszczonej ludzką stopą łąki. Odziany w lśniącą pełną płytową zbroję, przyozdobioną tajemniczymi runami. Dzierży w dłoniach ogromny półtoraręczyny miecz, którego ostrze niejedną krew już przelało. Na plecach nosił trójkątną czarną tarczę, opatrzoną złotym wizerunkiem gryfa. Wpatrzony w dal, otoczony piękną ciszą. Przyroda przyglądała się temu, przyroda ma wiele oczu. Spogląda cierpliwym okiem drzew, radosnym wzrokiem wiatry, z każdej perspektywy, z każdego kąta. Tarcza księżyca ukazała się tej nocy w całej swej okazałości rozpędzając ciemność nocy. Gdzieś w oddali słuchać było pochukiwanie sowy. Głuchy tętent końskich kopyt, coraz głośniejszy. Kłęby dymu wychodzące ze ściany lasu i zajadliwe okrzyki popędzania koni. Dwóch potężnie zbudowanych wojowników gnało mu na spotkanie, nie wiadomo skąd przybyli, nie wiadomo, kim są, lecz w ich oczach szaleństwo było... żądza krwi. Tej nocy krwi kolejne części będą przelane. Stanęli na środku polany, około pięćdziesięciu stóp od Postaci Okrytej Cieniem. Płynnym ruchem zeskoczyli z koni wpatrując się tępym wzrokiem w Tajemniczą Postać. Pierwszy z nich odziany w lekką zbroję, dobył gwałtownym ruchem wojennego młota. W swym szaleństwie w stylisko młota wbijał zęby tych, których życia pozbawił, jeden ząb - jedno życie. Bez większego namysłu rzucił z okrzykiem na ustach w stronę napotkanej postaci. Wędrowiec z czarną tarczą na plecach zdawał sobie sprawę, iż z pola bitwy zejść może tylko jeden. Mocno zacisnął obie dłonie na rękojeści miecza i oczekiwał. Koncentracja. Napastnik stosuje prosty, miażdżący cios z góry, lecz Templariusz Cienia zdołał wykonać unik. Zamach, pusty świst, znów głuche uderzenie w ziemię. Dla tak postawnego wojownika machanie młotem to nic wielkiego. Idąc wciąż stara się dosięgnąć oponenta, lecz ten zręcznie opanował sztukę uników. Jakby nie czuł na sobie ciężaru zbroi. Kolejny cios... Ten jednak zdołał dosięgnąć Postać z Cienia, zwalając go z nóg. Szyderczy śmiech. "Kolejny ząb do kolekcji..." Podszedł, więc do leżącego by zadać ostateczny cios. Żądza krwi tej nocy będzie zaspokojona, uniósł młot nad siebie, lecz nagle z jego szyję wbił się sztylet, rzucony przez leżącego. Krew zalała jego usta oraz umięśnione ciało, a oczy szaleńczo omiatały wszystko dookoła. Szybkie cięcie miecza zakończyło jego cierpienie. Drugi z wojowników, uzbrojony w długi łuk naciągnął już cięciwę i gotów był to strzału, lecz cel nie był statyczny... Trzecia, czwarta, ósma, dwunasta strzała... Nadzwyczajna szybkość poruszania się. Nagle stanął w miejscu, uniósł miecz do góry, na drugą rękę nałożył tarczę i oczekiwał. Barbarzyńca dobył swój dwuręczny miecz, gdyż zdał sobie sprawę, iż jego łucznicze zdolności są teraz bezużyteczne. On jednak nie czekał. Chrzęst Zbroi tego wojownika zagłuszał wszelkie odgłosy natury, które były na polanie. Zamachnął się, zadając cios z półobrotu, lecz oponent zablokował go swym mieczem. Snop iskier wzbił się w powietrze. Błyskawiczna kontra, uderzenie tarczą. Odskok na bezpieczną odległość i możliwość wykonania szybkiego pchnięcia. Próba nieudana. Ponowny Barbarzyńcy tym razem jednak oparł się na tarczy, dodając kolejną rysę na jej powierzchni. Drugi kontratak, tym razem skuteczny, pchnięcie wyprowadzone od dołu przeszyło brzuch napastnika. Koleiny raz ostrze skąpało się w strumieniu krwi. Tylko jeden mógł przeżyć, tylko jeden przeżył... Odbarczył konie z siodeł i pognał je w swoją stronę. Przysiadł na chwilę, oparł miecz o kolana, tak, że krew z ostrza spływała na ziemię.. Ludzie, choć są częścią przyrody... Nie pasują do niej, nie mają ani ostrych kłów ani pazurów, ani doskonałego wzroku. Lub chociażby ciepłego futra. Potrzebują narzędzi... Człowiek nie jest zwierzęciem, choć jest częścią przyrody... Natura wszystko pamięta, i kiedyś odpłaci za krzywdy... Nadszedł chłodny wiatr z północy, czas, aby wyruszyć. Zarzucił, więc swą tarczę na plecy, bogatszy o kilka sińców i rysę na tarczy. Coś jednak nie dawało mu spokoju. Szedł dalej, w świetle księżyca, otoczony wiatrem, popychany śpiewem koników polnych. Templariusz Cienia...
para_medic : :