gru 24 2005

Spotkałem Anioła...


Komentarze: 6
Ta noc... jak każda inna była dla wszystkich. Niczym nie wyróżniała się od poprzedniej. Niczym dla tego kto nie potrafi patrzeć. Niebo rozświetlone gwiazdami, które towarzyszyły pełnej tarczy najjaśniejszemu księżycowi. Światło jego spokojnie zstępowało na okrytą zmierzchem Ziemię. Był to gęsty las, który z niechęcią przyjmował snopy księżycowego światła do siebie. Przezeń prowadziła wąska ścieżka, wykreowana przez delikatne kobiece kroki.. Nocną atmosferę wypełniał szum figlarnego i wszędobylskiego wietrzyku. Uwielbia on wprost uprzyjemniać wyprawę podróżnym. Dla nich porusza gałązki, kula się pośród leśnej ściółki, omiata palcami źdźbła traw, przeskakuje po płatkach leśnych kwiatów. On jest oddechem tego lasu. Ciałem są drzewa, płucami są liście... Strażnikami są koniki polne, żuki, chrabąszcze, gąsienice, pająki. Każdy ma jakąś role w tym przeogromnym organizmie. Każdy... Ale najważniejsza jest jego dusza, która dziś jest w nim... nie zawsze można ją spotkać, gdyż jest ona wolna. Ma skrzydła, może latać. Jest piękna, najpiękniejsza ze wszystkich dusz. Las czuje, On widzi... wszystko. Dostrzegł On wędrowca, odzianego w długi płaszcz z kapturem. Na pierwszy rzut oka widać, że jest czymś zaniepokojony .. i rozgląda się gorączkowo. Zmartwiony. Wkracza do lasu. Zwolnił krok i trzyma się ścieżki. Czuje na sobie nieznany wzrok. Wchodzi coraz głębiej w las, coraz trudniej przedzierać mu się przez gęste zarośla, lecz wciąż trzyma się ścieżki, starając się wyrządzić jak najmniej szkód. Próbuje zawiesić swój wzrok gdzieś... lecz jego oczy wciąż szukają... Serce jego zaczyna szybciej bić. Choć jego krok zwalnia się poprzez zarośla, to nie zatrzymuje się. Nie posiada maczety, którą z łatwością zrównałby ten gąszcz do poziomu ziemi, On jednak szanuje przyrodę, nie chce jej krzywdzić. On ma inny cel, wciąż szuka, choć jego serce wciąż smutek wypełnia... coraz większy gdyż odnaleźć nie może... nie poddaje się. Wkońcu jednak wyszedł z gęstwiny dna lasu i jego stopa znalazła się na malutkiej polanie ukrytej w środku lasu. Poczuł, że jego serce przyspiesza swój rytm, wyraźnie czuł każde uderzenie, cała szyja pulsowała. Cieszył się ogromnie, w jego oczach radość można było dostrzec... lecz w jego wnętrzu panował wciąż niepokój. Widzi: Na wielkim zwalonym pniu usiadła... to była dusza tego lasu. Ona... Aniołem jest. Ma piękne śnieżnobiałe skrzydła. Otoczona magiczną poświatą, taką jasną... przypomina niebiańską drogę mleczną, lecz jest sto razy bardziej urzekająca. Podniosła na chwilę swój wzrok... gdyż wyczuła, przybysza. Jej piękne zielone oczy, tak głębokie... marzeniem najskrytszym jest się w nich zatopić. Oczy były jednak pełne łez... Podszedłem więc nieśmiało, zdjąłem kaptur, klęknąłem przed Tobą. Ująłem delikatnie za dłonie... takie miękkie. Chcę tylko abyś się uśmiechnęła. Abyś była szczęśliwa... a ja jestem w Tobie zakochany. Ściągam swój płaszcz, aby Cię nim okryć. Mocno tulę do siebie... nie chcę aby było Ci zimno. Unoszę w górę dłoń i spoglądam w księżyc... On chowa się za chmurami, aby zostawić nas samych. Spójrz na mą dłoń, zbliżam ją do swego serca. Popatrz teraz, na mej otwartej dłoni pojawił się malutki płomyczek.. który pulsuje... możesz go bez obaw dotknąć. On nie parzy ... nie Ciebie. Bez księżycowego światła mrok lasu rozświetla jedynie ten malutki płomyczek. Ale ja znam się na pewnym rodzaju magii... spójrz teraz opuszczam płomyczek na ziemię, pozwalam mu zejść na ziemię. Delikatnie popycham go dłonią, a on rozpoczyna swą wędrówkę. Zostawia płonący ślad. Nie rani on jednak ziemi, ani ściółki, on po prostu jest. To magiczny płomień... pędzi coraz szybciej .. po kilku chwilach wrócił na to samo miejsce. Wokół nas pojawiło się wielkie płonące serce... Tak wygląda moje serce, chciałbym abyś była tam.. razem ze mną... w środku, aby nigdy Ci nie było zimno gdyż ogrzewałby Cię płomień mego serca... Ono chce bić dla Ciebie...obojętnie gdzie będziesz. Wciąż Cię przytulając... staram się delikatnie otrzeć Twoje łezki... Aby móc spojrzeć w Twe śliczne zielone oczka... podziwiać Twoją piękną buzię... i głaskać po główce... wplatając palce w Twe gęste blond włosy... Chciałbym Móc powiedzieć to jedno słowo...
para_medic : :
30 grudnia 2005, 16:15
Jeszcze tylko byłabym bardziej szczęśliwa, gdyby coś takiego przytrafiło się w Twoim życiu na jawie. Naprawdę Ci tego życzę.
26 grudnia 2005, 20:57
Ej…nie smutkaj się, nie wolno, a przede wszystkim nie trać wiary w siebie! Albo po prostu mnie zignoruj ;]
26 grudnia 2005, 13:32
Przeczytałam Twoje wszystkie opowiadania, widać, że bardzo się starasz by oddać klimat tychże fantastycznych wydarzeń… nie wiem jak je tworzysz, czy pod wpływem silnych emocji, przez co Twoje myśli same cisną się na zewnątrz obierając się w słowa, czy może piszesz…żeby pisać. W każdym razie nie chcę by ma krytyka Cię uraziła jakakolwiek by nie była, ale nie przywykłam do nieszczerych komentarzy…;] Więc…zauważam w Twoich opowiadaniach kilka niedociągnięć, czasem trudno się domyślić, co jest czym, tak szybko przeplatasz akcję z wszelakimi opisami, że nie zawsze łatwo jest wychwycić konkretną myśl bądź przesłanie jakie chciałeś zawrzeć w całości, osobiście radziłabym jakoś to rozdzielać choćby akapitami czy może dodawać wypowiedzi bohaterów, bez tego opowiadanie wydaje się mało spójne, czasem nawet ciężko zorientować się który opis tyczy się danej postaci… i jeszcze jedno- szyk przestawny, trąca średniowieczną twórcz
25 grudnia 2005, 11:54
Spelni sie, zobaczysz:)

Dam pajaczka na pocieszenie;)
25 grudnia 2005, 11:34
Chciałbym aby kiedyś się spełniło ...
25 grudnia 2005, 11:00
Piekne...

Dodaj komentarz