Najnowsze wpisy


lut 09 2006 Dla Ciebie Gwiazdeczko
Komentarze: 2
There is something that I see, in the way you look at me

There is a smile there is a truth in your eyes

But an unexpected way on this unexpected day

Could it be this is where I belong?

It is you I have loved all along!

* * * * * * * * * *

It is no more mystery

It is finally clear to me

You are the home my heart searched for, so long!

And it is you I have loved all along!

* * * * * * * * * *

There were times I ran to hide

afraid to show the other side

alone in the night, without you

* * * * * * * * * *

But now I know just who you are

and I know you hold my heart

finally this is where I belong

It is you I have loved all along

* * * * * * * * * *

It is no more mystery

It is finally clear to me

You are the home my heart searched for, so long!

And it is you I have loved all along!

* * * * * * * * * *

Oh over and over, I am filled with emotion

your love, it rushes through my veins

And I am filled

with the sweetest devotion

As I, I look into your perfect face!

* * * * * * * * * *

It is no more mystery

It is finally clear to me

You are the home my heart searched for, so long!

* * * * * * * * * *

And it is you I have loved

It is you I haved loved

It is you I haved loved all along!

para_medic : :
lut 08 2006 Cicho i delikatnie... ciepło i namiętnie......
Komentarze: 3
Gdy nadejdzie nocy szarej czas, do łóżeczka zaniosę Cię, aby utulić do snu moją Gwiazdeczkę. Ciepłej herbatki zaparzę... Delikatnie... ułożę Cię na pleckach i przykryję kołderką. Cicho... zamknę drzwi mego pokoju. Ciepło... przytulać przez całą noc będę Ciebie, byś zimna nie zaznała. Namiętnie... Twe usta przed snem ucałuję. Wyszeptam słówka znane nam dwa... Kocham Cię. Zaśniesz... w mych ramionach otuleniu. Strzec... będe spokojnego snu Twego.
para_medic : :
sty 01 2006 Marzenie... do spełnienia...
Komentarze: 6
Gwiazdeczko z Nieba, świeciłaś tak wysoko... tak, że nawet wspinając się na palce u stóp nie mogłem dotknąć końcówek Twych Anielkich włosów... lecz byłaś tam wysoko na niebie... na moim niebie. Dziś... cóż to za dzień. Sylwester. Dziś nie ujżałem mej Gwiazdeczki na Niebie... Ona... Ja ją trzymam już w dłoniach. Czuje rytm bicia serca. Jej słodki głos, wciąż słysze go. Marzeniem mym, by do snu zachęcał co noc. By z moim przeplatał się i krzyżował, by oddechy się zrównały. By dłonie trwały w ciepłym dotyku ...a ciała w miłosnym uścisku... Spoglądać rozmarzonymi oczami w Twoje... widzieć ten płomyczek. Nastrój, stworzony nie przez płonącą świeczkę, ani kadzidełko, ani nawet muzykę, którą specjalnie dla Ciebie wybrałbym, taką dla dwojga, tylko przez Nas. Ty i ja... Tylko My... a każda chwila bez Ciebie tęsknotą wypełniona... Wreszcie mogę... mogę to powiedzieć i będe powtarzać. Kocham Cię :* to dla Ciebie tu jestem... i dla Ciebie będe.
para_medic : :
gru 24 2005 Spotkałem Anioła...
Komentarze: 6
Ta noc... jak każda inna była dla wszystkich. Niczym nie wyróżniała się od poprzedniej. Niczym dla tego kto nie potrafi patrzeć. Niebo rozświetlone gwiazdami, które towarzyszyły pełnej tarczy najjaśniejszemu księżycowi. Światło jego spokojnie zstępowało na okrytą zmierzchem Ziemię. Był to gęsty las, który z niechęcią przyjmował snopy księżycowego światła do siebie. Przezeń prowadziła wąska ścieżka, wykreowana przez delikatne kobiece kroki.. Nocną atmosferę wypełniał szum figlarnego i wszędobylskiego wietrzyku. Uwielbia on wprost uprzyjemniać wyprawę podróżnym. Dla nich porusza gałązki, kula się pośród leśnej ściółki, omiata palcami źdźbła traw, przeskakuje po płatkach leśnych kwiatów. On jest oddechem tego lasu. Ciałem są drzewa, płucami są liście... Strażnikami są koniki polne, żuki, chrabąszcze, gąsienice, pająki. Każdy ma jakąś role w tym przeogromnym organizmie. Każdy... Ale najważniejsza jest jego dusza, która dziś jest w nim... nie zawsze można ją spotkać, gdyż jest ona wolna. Ma skrzydła, może latać. Jest piękna, najpiękniejsza ze wszystkich dusz. Las czuje, On widzi... wszystko. Dostrzegł On wędrowca, odzianego w długi płaszcz z kapturem. Na pierwszy rzut oka widać, że jest czymś zaniepokojony .. i rozgląda się gorączkowo. Zmartwiony. Wkracza do lasu. Zwolnił krok i trzyma się ścieżki. Czuje na sobie nieznany wzrok. Wchodzi coraz głębiej w las, coraz trudniej przedzierać mu się przez gęste zarośla, lecz wciąż trzyma się ścieżki, starając się wyrządzić jak najmniej szkód. Próbuje zawiesić swój wzrok gdzieś... lecz jego oczy wciąż szukają... Serce jego zaczyna szybciej bić. Choć jego krok zwalnia się poprzez zarośla, to nie zatrzymuje się. Nie posiada maczety, którą z łatwością zrównałby ten gąszcz do poziomu ziemi, On jednak szanuje przyrodę, nie chce jej krzywdzić. On ma inny cel, wciąż szuka, choć jego serce wciąż smutek wypełnia... coraz większy gdyż odnaleźć nie może... nie poddaje się. Wkońcu jednak wyszedł z gęstwiny dna lasu i jego stopa znalazła się na malutkiej polanie ukrytej w środku lasu. Poczuł, że jego serce przyspiesza swój rytm, wyraźnie czuł każde uderzenie, cała szyja pulsowała. Cieszył się ogromnie, w jego oczach radość można było dostrzec... lecz w jego wnętrzu panował wciąż niepokój. Widzi: Na wielkim zwalonym pniu usiadła... to była dusza tego lasu. Ona... Aniołem jest. Ma piękne śnieżnobiałe skrzydła. Otoczona magiczną poświatą, taką jasną... przypomina niebiańską drogę mleczną, lecz jest sto razy bardziej urzekająca. Podniosła na chwilę swój wzrok... gdyż wyczuła, przybysza. Jej piękne zielone oczy, tak głębokie... marzeniem najskrytszym jest się w nich zatopić. Oczy były jednak pełne łez... Podszedłem więc nieśmiało, zdjąłem kaptur, klęknąłem przed Tobą. Ująłem delikatnie za dłonie... takie miękkie. Chcę tylko abyś się uśmiechnęła. Abyś była szczęśliwa... a ja jestem w Tobie zakochany. Ściągam swój płaszcz, aby Cię nim okryć. Mocno tulę do siebie... nie chcę aby było Ci zimno. Unoszę w górę dłoń i spoglądam w księżyc... On chowa się za chmurami, aby zostawić nas samych. Spójrz na mą dłoń, zbliżam ją do swego serca. Popatrz teraz, na mej otwartej dłoni pojawił się malutki płomyczek.. który pulsuje... możesz go bez obaw dotknąć. On nie parzy ... nie Ciebie. Bez księżycowego światła mrok lasu rozświetla jedynie ten malutki płomyczek. Ale ja znam się na pewnym rodzaju magii... spójrz teraz opuszczam płomyczek na ziemię, pozwalam mu zejść na ziemię. Delikatnie popycham go dłonią, a on rozpoczyna swą wędrówkę. Zostawia płonący ślad. Nie rani on jednak ziemi, ani ściółki, on po prostu jest. To magiczny płomień... pędzi coraz szybciej .. po kilku chwilach wrócił na to samo miejsce. Wokół nas pojawiło się wielkie płonące serce... Tak wygląda moje serce, chciałbym abyś była tam.. razem ze mną... w środku, aby nigdy Ci nie było zimno gdyż ogrzewałby Cię płomień mego serca... Ono chce bić dla Ciebie...obojętnie gdzie będziesz. Wciąż Cię przytulając... staram się delikatnie otrzeć Twoje łezki... Aby móc spojrzeć w Twe śliczne zielone oczka... podziwiać Twoją piękną buzię... i głaskać po główce... wplatając palce w Twe gęste blond włosy... Chciałbym Móc powiedzieć to jedno słowo...
para_medic : :
gru 12 2005 Templariusz Cienia...
Komentarze: 8
Postać ta, pełna zawiści i determinacji, okryta cieniem była. W tę bezchmurną księżycową noc, gdy gwiazdy świecą jaśniej niż zwykle, przystanęła na skraju zniszczonej ludzką stopą łąki. Odziany w lśniącą pełną płytową zbroję, przyozdobioną tajemniczymi runami. Dzierży w dłoniach ogromny półtoraręczyny miecz, którego ostrze niejedną krew już przelało. Na plecach nosił trójkątną czarną tarczę, opatrzoną złotym wizerunkiem gryfa. Wpatrzony w dal, otoczony piękną ciszą. Przyroda przyglądała się temu, przyroda ma wiele oczu. Spogląda cierpliwym okiem drzew, radosnym wzrokiem wiatry, z każdej perspektywy, z każdego kąta. Tarcza księżyca ukazała się tej nocy w całej swej okazałości rozpędzając ciemność nocy. Gdzieś w oddali słuchać było pochukiwanie sowy. Głuchy tętent końskich kopyt, coraz głośniejszy. Kłęby dymu wychodzące ze ściany lasu i zajadliwe okrzyki popędzania koni. Dwóch potężnie zbudowanych wojowników gnało mu na spotkanie, nie wiadomo skąd przybyli, nie wiadomo, kim są, lecz w ich oczach szaleństwo było... żądza krwi. Tej nocy krwi kolejne części będą przelane. Stanęli na środku polany, około pięćdziesięciu stóp od Postaci Okrytej Cieniem. Płynnym ruchem zeskoczyli z koni wpatrując się tępym wzrokiem w Tajemniczą Postać. Pierwszy z nich odziany w lekką zbroję, dobył gwałtownym ruchem wojennego młota. W swym szaleństwie w stylisko młota wbijał zęby tych, których życia pozbawił, jeden ząb - jedno życie. Bez większego namysłu rzucił z okrzykiem na ustach w stronę napotkanej postaci. Wędrowiec z czarną tarczą na plecach zdawał sobie sprawę, iż z pola bitwy zejść może tylko jeden. Mocno zacisnął obie dłonie na rękojeści miecza i oczekiwał. Koncentracja. Napastnik stosuje prosty, miażdżący cios z góry, lecz Templariusz Cienia zdołał wykonać unik. Zamach, pusty świst, znów głuche uderzenie w ziemię. Dla tak postawnego wojownika machanie młotem to nic wielkiego. Idąc wciąż stara się dosięgnąć oponenta, lecz ten zręcznie opanował sztukę uników. Jakby nie czuł na sobie ciężaru zbroi. Kolejny cios... Ten jednak zdołał dosięgnąć Postać z Cienia, zwalając go z nóg. Szyderczy śmiech. "Kolejny ząb do kolekcji..." Podszedł, więc do leżącego by zadać ostateczny cios. Żądza krwi tej nocy będzie zaspokojona, uniósł młot nad siebie, lecz nagle z jego szyję wbił się sztylet, rzucony przez leżącego. Krew zalała jego usta oraz umięśnione ciało, a oczy szaleńczo omiatały wszystko dookoła. Szybkie cięcie miecza zakończyło jego cierpienie. Drugi z wojowników, uzbrojony w długi łuk naciągnął już cięciwę i gotów był to strzału, lecz cel nie był statyczny... Trzecia, czwarta, ósma, dwunasta strzała... Nadzwyczajna szybkość poruszania się. Nagle stanął w miejscu, uniósł miecz do góry, na drugą rękę nałożył tarczę i oczekiwał. Barbarzyńca dobył swój dwuręczny miecz, gdyż zdał sobie sprawę, iż jego łucznicze zdolności są teraz bezużyteczne. On jednak nie czekał. Chrzęst Zbroi tego wojownika zagłuszał wszelkie odgłosy natury, które były na polanie. Zamachnął się, zadając cios z półobrotu, lecz oponent zablokował go swym mieczem. Snop iskier wzbił się w powietrze. Błyskawiczna kontra, uderzenie tarczą. Odskok na bezpieczną odległość i możliwość wykonania szybkiego pchnięcia. Próba nieudana. Ponowny Barbarzyńcy tym razem jednak oparł się na tarczy, dodając kolejną rysę na jej powierzchni. Drugi kontratak, tym razem skuteczny, pchnięcie wyprowadzone od dołu przeszyło brzuch napastnika. Koleiny raz ostrze skąpało się w strumieniu krwi. Tylko jeden mógł przeżyć, tylko jeden przeżył... Odbarczył konie z siodeł i pognał je w swoją stronę. Przysiadł na chwilę, oparł miecz o kolana, tak, że krew z ostrza spływała na ziemię.. Ludzie, choć są częścią przyrody... Nie pasują do niej, nie mają ani ostrych kłów ani pazurów, ani doskonałego wzroku. Lub chociażby ciepłego futra. Potrzebują narzędzi... Człowiek nie jest zwierzęciem, choć jest częścią przyrody... Natura wszystko pamięta, i kiedyś odpłaci za krzywdy... Nadszedł chłodny wiatr z północy, czas, aby wyruszyć. Zarzucił, więc swą tarczę na plecy, bogatszy o kilka sińców i rysę na tarczy. Coś jednak nie dawało mu spokoju. Szedł dalej, w świetle księżyca, otoczony wiatrem, popychany śpiewem koników polnych. Templariusz Cienia...
para_medic : :